Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po prostu drapował się własnym śmiechem. Wreszcie położył się do łóżka, zgasił świecę, a że był nieco z podróży zmęczony, zasnął niebawem.
Spał kilka godzin snem twardym, wtem ze spoczynku wyrwał go jakiś szelest podobny do szeptu. Jeszcze przed obudzeniem się zdawało mu się, że ten szelest należy do snu, a gdy się budził, szelest jakby się wysuwał z niego samego, wydostawał na piersi i oddalał w pewne stałe miejsce. Lecz była to może tylko złuda akustyczna? Szelest lub — tak jest, szept był blizko niego, po lewej ręce, za ścianą.
Tam, w drugim pokoju, rozmawiano przyciszonym głosem.
Wiedziony ciekawością przytknął ucho do ściany i nadsłuchiwał. Rozróżnił wyraźnie dwa głosy: męski i kobiecy. Słów nie słyszał dokładnie, ale z tonu rozmowy mógł łatwo wywnioskować, o co chodzi. Mężczyzna prosił i zaklinał, a kobieta niby się opierała. On roztaczał przed nią jakieś górnolotne widoki, a ona słu-