Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zrezygnowawszy z wszelkich illuzyi życiowych stał się hipochondrykiem i postanowił czuwać bezustannie tylko nad prawidłowem funkcyonowaniem swojej machiny cielesnej. Zdawało mu się bowiem, że skoro mu już raz oddano tę machinę w opiekę, to obowiązkiem jego jest utrzymywać ją w porządku, jak zegarek. Tymczasem właśnie w ostatnich czasach coś się w tej machinie popsuło. Zbadał mianowicie skrupulatnie swój oddech i odkrył w nim pewne nieprawidłowości, które go zatrważały. Najął zrazu zdrowego, silnego jak dąb chłopaka i wsłuchując się w melodyę jego oddechu, studyował, na czem polega normalny sposób oddychania, a potem godzinami regulował ruchy własnej klatki piersiowej. To jednak nic nie pomagało, owszem wywoływało tylko silne napływy krwi do głowy, doprowadzające go niemal do utraty przytomności, oraz objawy formalnego duszenia się. W nocy czuł na piersiach jakby jakąś żelazną rękę, która go powoli przygniatała, nie pozwalając żebrom rozprężać