Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/117

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Nie boję się nikogo, ty tchórzu!
    — Ja grzecznie cię zapraszam, a ty się złościsz.
    — Poco ty gadasz ciągle do mnie? Ja nie potrzebuję twego chleba, mam swój.
    — Ho, ho! no to smacznego!
    — Jakiś suchy ten twój chleb, aż tu słychać, jak sobie na nim zęby łamiesz. A co masz do chleba? Ja mam kawałek pysznego sera.
    — Łżesz ojczulku, jak pies! chciałbyś, żebym tu ślinkę połykał, ale ci się nie uda! Może jeszcze powiesz, że masz przy sobie kradzioną koninę i figi?
    — Tego nie mam, ale mam trochę wódki.
    — Ładny żołnierz! całą śpiżarnię przy sobie nosi! obżarciuch! brzuchacz!
    — O, piję teraz za zdrowie mego króla, a resztę tobie zostawiam, abyś coś miał, jak mnie zabijesz.
    — Gdziebym się tam na twoje życie łakomił, dosyć już dziś tych pawianów rozprułem, a jeden taki sam akurat jak drugi!
    — A ja tylko pięciu, boście do mnie