Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obaj wojownicy podjęli napowrót swoje role i za pomocą otwierania i zasuwania zamków przy karabinach z donośnym a groźnym szczękiem ostrzegli się wzajemnie, że mają się na baczności i trwają nadal w nieprzyjaznych zamiarach. Ale wspólne odbycie funkcyi tak pokojowej i tak wesoło urągającej całemu napięciu wojennemu, przecież zbliżyło ich nieco do siebie, ta zmiana zaś w ich usposobieniu objawiła się w tem, że podczas gdy pierwej chcieli się mordować, jakby mechanicznie i na milczki, teraz otworzyli usta i zaczęli się wzajemnie wyzywać i łajać.
— Hej, ty! chodźno tu bliżej! — zawołał nieprzyjaciel.
— Wychylno łeb gamoniu, dam ci cukierka! — odparł wróg.
— Ja mam tu dla ciebie w karabinie takie cukierki, że zaraz wszystkich swoich przodków zobaczysz.
— Ty tchórzu! wychodź na pole!
— Daj mi dobry przykład, ty chłystku obszarpany!