Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/102

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Tam, tam był jego cel, on musiał tą bramą przejechać, musiał wstąpić w słońce!
    Wyciągnął ręce i wołał, wołał z pełnej piersi. Wołał głośniej niż szum rzek, przez które przesadzał, niż głos dzwonów w miastach, które mijał, niż ryk burz, które nad nim przelatywały. A koń pod nim rwał się, ledwie ziemi dotykając i pędził ku słońcu!
    A ludzie patrząc na nich, przystawali i mówili:
    — Co to za jeździec szalony, co to za koń zuchwały!... Gdzie jedzie? gdzie pędzi? oko jego wpatrzone wciąż w jeden punkt, a na ziemi niema nic, coby go zatrzymać zdołało!
    Naraz przed jeźdźcem ukazała się czarna masa wód niezmierzona, a drugiego brzegu widać nie było.
    — Gdzie jedzie? — mówił jeden rybak do drugiego — toż tam ocean bezkresny! Jeździec i rumak utoną!...
    Ale on pędził ku bramie na krańcu nieba i ziemi.