Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XL.
W GAJU KRYSZNY.

— Począwszy od tego pierwszego wieczoru nie zaniedbywałam żadnej sposobności udania się do gaju Kryszny, celem posłyszenia mistrza, lub któregoś z jego wielkich uczniów, celem wniknięcia w istotną treść nauki Budy.
Mąż mój nie wrócił jeszcze podówczas z podróży, a strach obywateli Kosambi przed rozbójnikiem Angulimalą wzrastał z dniem każdym. Wprawdzie nie zaszedł żaden nowy fakt napaści, atoli właśnie owo tajemnicze milczenie pobudzało fantazję. Rozeszła się nagle pogłoska, że Angulimala umyślił napaść zebranych w gaju Kryszny słuchaczy, a nawet uprowadzić z sobą samego mistrza. Wzburzenie doszło do szczytu i nastała panika. Powiedziano sobie, że gniew bogów zniweczy miasto, jeśli mistrzowi stanie się krzywda skutkiem rozbójniczej napaści.
Ulice zapełniły się tłumami, które obiegły pałac królewski, domagając się stanowczo zaradzenia złemu, a nawet miotając pogróżki przeciw królowi Udanie, jeśliby natychmiast nie unieszkodliwił Angulimali.
Nazajutrz po tej manifestacji wrócił Satagira.
Zasypał mnie pochwałami, dziękował za doskonałą radę twierdził, że mnie jeno zawdzięcza, iż wrócił