Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na śmietniku dobrobytu? Czyż mam mu wyjawić jaką teraz kroczy Vasitthi drogą?
Po namyśle rozstrzygnął, iż ów czas jeszcze nie nadszedł i że te wiadomości nie byłyby korzystne dla pielgrzyma, oraz spaczyćby mogły wysiłek jego.
Mistrz ozwał się tedy:
— Cierpieniem jest rozłąka z ukochanymi, cierpieniem życie z tymi, których się nie kocha. Ten, kto to wyrzekł, znał życie i ludzi.
— Prawda to czysta i głęboka! — zawołał wzruszonym głosem pielgrzym — Któż to powiedział, o czcigodny?
— Mniejsza z tem, kto powiedział, jeśli jeno odczuwasz i wiesz, pielgrzymie, iż słowa owe są prawdziwe.
— Jakżebym mógł nie odczuć sercem i myślą prawdy, która w słowach niewielu zawiera cały ból mego życia. Gdyby nie to, że obrałem już sobie mistrza, udałbym się natychmiast na poszukiwanie dostojnego mędrca, będącego ich twórcą.
— Masz tedy mistrza, którego naukę wyznajesz i w imię którego udałeś się w drogę bezdomnych?
— Nie ruszyłem w drogę bezdomnych pod hasłem imienia któregoś z nauczycieli, o czcigodny, a wybierając się w nią, pragnąłem sam dopiąć zamierzonego celu. Wypoczywając w pobliżu wsi pod drzewem, lub gęstwie lasu, zagłębiałem się żarliwie w rozmyślania. Zadawałem sobie pytania: Czem jest dusza, czem świat, czy świat jest wieczny, czy dusza nie ginie, czy świat przemija, czy dusza przepada, czy świat jest wieczny, a dusza doczesna, czyli też przeciwnie, świat doczesny, a dusza wiekuista? Pytałem się też, dlaczego Brahma najwyższy stworzył ten świat z siebie, a gdy tak się stało, to dlaczego świat ten jest