Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zrozumiałem, że chociażby podobieństwo jej z Angulimalą było jeno złudzeniem, to zjawisko to pojąłem i wytłumaczyłem sobie zupełnie trafnie.
Minąłem szybko pełne ogrodów przedmieście, nieoglądając się, ni zatrzymując, i niebawem wstąpiłem na pusty gościniec, ścielący się w szarości świtu, kędyś w dal nieskończoną.
W ten oto sposób, o czcigodny, stałem się bezdomnym i wolnym.