Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spotkało Arabellę lub Emilję, pyzaty chłopiec wykrzywiał się i uśmiechał. Pan Wardle mógłby przysiąc, że raz nawet pyzaty chłopiec mrugnął...
Tę zmianę w zachowaniu pyzatego chłopca wywołało nagłe poczucie ważności jego osoby oraz to, że go młode damy dopuściły do tajemnicy. Uśmiechy, grymasy j mrugnięcia miały być zapewnieniem, że się na nim nie zawiodą i mogą polegać na jego wierności. Wszystkie te jednak znaki budziły raczej, niż usypiały podejrzliwość, więc Arabella od czasu do czasu dawała mu odpowiedni znak głową, na co pyzaty chłopiec odpowiadał zdwojonem mruganiem, grymasami i wykrzywianiem się.
„Joe“, powiedział pan Wardle, bezskutecznie przeszukawszy kieszenie. „Przynieś moją tabakierkę! Leży na sofie!“
„Niema jej tam, proszę pana“, odrzekł Joe.
„Ach! Przypominam sobie“, zawołał pan Wardle, „położyłem ją na tualecie dzisiaj rano! Kropnij no się do sypialni i przynieś!“
Pyzaty chłopiec poszedł i wrócił z tabakierką i twarzą tak bladą, jakiej nie widziano jeszcze u tego chłopca!
„Co się stało temu chłopcu?“ zapytał pan Wardle.
„Nic mi się nie stało“, nerwowo odpowiedział pyzaty chłopiec.
„Widziałeś ducha koło pieca?“ zapytał pan Wardle.
„A może sobie dał na piec?“ dodał pan Allen.
„Bodaj czy pan nie zgadł“, powiedział pan Wardle. „On jest chyba pijany!“
Pan Ben Allen powiedział, że Joe pewnie się upił, a że się znał na ludziach pijanych, więc pan Wardle upewnił się w swoich podejrzeniach, które męczyły go już od godziny, że pyzaty chłopak chyba się upił.
„Nie spuszczajcie z niego oka przez jakiś czas“, powiedział pan Wardle. „Zobaczymy, czy rzeczywiście jest pijany!“
Nieszczęśliwy chłopiec zamienił zaledwie tuzin słów z panem Snodgrassem: pan Snodgrass prosił Joego, aby go w jakiś sposób wybawił, potem kazał mu wracać z tabakierką, by zbyt długa jego nieobecność nie zbudziła podejrzeń. Joe pokręcił się chwilę z bardzo podejrzaną miną i poszedł na poszukiwanie Mary.
Ale Mary, ubrawszy swoją panią, poszła do domu, pyzaty chłopak wrócił więc do pokoju jeszcze bardziej markotny, niż poprzednio.
Wardle i Allen wymienili spojrzenia.
„Joe!“ zawołał pan Wardle.