Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Czego u djabła tak się dobijasz?“ gniewnie spytał pan Lowten.
„Jakto tak?“ spytał chłopiec śpiącym i niewyraźnym głosem.
„Jak pijany pocztyljon!“ wypalił pan Lowten.
„Bo mi pan kazał stukać, aż otworzą, żebym czasami nie zasnął“, odpowiedział pyzaty chłopiec.
„Dobrze“, odrzekł dependent. „Od kogo przychodzisz?“
„Jest na dole“.
„Kto?“
„Pan. Kazał zapytać, czy pan w domu“.
Pan Lowten uważał za stosowne wychylić się przez okno. Ujrzawszy w powozie starego, rzeźkiego gentlemana, dał mu znak, by poszedł na górę. Stary gentleman lekko wyskoczył z karety.
„To tamten twój pan — w karecie?“ zapytał Lowten.
Chłopiec skinął głową.
Dalsze wyjaśnienia były zbyteczne, jegomościem tym okazał się bowiem pan Wardle, który wbiegł po schodach, minął Lowtena i wpadł do pokoju pana Perkera.
„Pickwick!“ zawołał pan Wardle. „Podaj mi rękę, mój chłopcze! Dopiero wczoraj dowiedziałem się, że osadzono cię w klatce! Jakże pan mógł dopuścić do tego, panie Perker?“
„Nie mogłem nic na to poradzić, mój panie!“ odrzekł pan Perker z uśmiechem i zażył tabaki. „Pan nie wie, jaki to uparciuch!“
„Wiem, wiem, naturalnie!“ odpowiedział pan Wardle. „Ale strasznie się cieszę, że go widzę i nieprędko zgodzę się stracić go z oczu!“
„To mówiąc, pan Wardle raz jeszcze uścisnął rękę pana Pickwicka potem pana Perkera i rzucił się na fotel. Wesoła i czerwona jego twarz jaśniała jak zawsze zdrowiem i dobrym humorem.
„A to śliczne historje się tutaj dzieją! Dajno tabaki Perker. To dopiero czasy!“
„O czem myślisz?“ zapytał pan Pickwick.
„O tem, że widocznie wszystkie dziewczęta, razem i zosobna, potraciły głowy. Zaraz powiecie, że to nic nowego, i chociaż może to rzeczywiście nic nowego, to w każdym razie jest to prawda“.
„Chyba nie przyjechał pan poto wyłącznie do Londynu, by nam to powiedzieć, mój drogi panie?“ zapytał pan Perker.
„Nie, nie tylko poto“, odparł pan Wardle, „chociaż to jest głównym powodem mojej podróży. Jak się ma Arabella?“