Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Miałem pokój na tem samem piętrze, co kawiarnia!“ objaśnił nie posiadający się z oburzenia pan Pickwick.
„Naprawdę? Zdaje się, że to najsympatyczniejsza część gmachu“.
„Rzeczywiście“, sucho odpowiedział pan Pickwick.
Zimna krew tego nędznika na gentlemana o wybuchowym temperamencie mogła podziałać dość podniecająco. Pan Pickwick nadludzkim wysiłkiem powstrzymywał swój gniew. Ale gdy pan Perker wypisał przekaz na całą sumę, a Fogg schował go do kieszonki od kamizelki z triumfalnym uśmiechem na swojem obleśnem obliczu, który to uśmiech natychmiast znalazł odzwierciadlenie na twarzy pana Dodsona, filozof poczuł, że krew uderza mu do głowy.
„Panie Dodson!“ powiedział pan Fogg, chowając notes i naciągając rękawiczki, „jestem na pańskie rozkazy!“
„Służę panu“, odpowiedział pan Dodson wstając.
„Jestem bardzo rad“, powiedział pan Fogg, złagodzony nieco posiadaniem przekazu, „że miałem sposobność poznać pana, panie Pickwick! Przypuszczam, że nie myśli pan już o nas tak nieżyczliwie jak wtedy, gdyśmy się po raz pierwszy widzieli!“
„Mam nadzieję!“ powiedział pan Dodson tonem obrażonej cnoty. „Pan Pickwick miał sposobność poznać nas lepiej! Bez względu na to, co pan sądzi o ludziach naszej profesji, zapewniam pana, że nie czuję żalu ani chęci zemsty za uczucia, jakie uważał pan za stosowne okazać nam w naszem biurze na Freeman Courts, Cornhill, o czem raczył wspomnieć mój wspólnik“.
„Nie, nie! I ja!“ dodał pan Fogg, tonem wybaczającym.
„Postępowanie nasze mówi za siebie i usprawiedliwi nasze stanowisko jak w tym tak w każdym wypadku. Pracujemy w naszym zawodzie od lat już kilku, szanowny panie, i cieszymy się poważaniem wielu bardzo szanownych klijentów. Dowidzenia panu!“
„Dowidzenia panu, panie Pickwick!“ powiedział pan Fogg. To mówiąc, włożył parasol pod pachę, zdjął rękawiczkę z prawej ręki i wyciągnął dłoń do gotującego się z gniewu pana Pickwicka. Filozof natychmiast schował obie ręce do kieszeni i obrzucił go wzrokiem pełnym bezgranicznej pogardy.
„Lowten!“ zawołał w tej chwili pan Perker. „Otwórz pan drzwi!“
„Zatrzymaj się pani“ zawołał pan Pickwick. „Teraz ja chcę mówić!“
„Mój kochany panie“, przerwał mały adwokat, który