Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzień czuję się niewyraźnie... Pan Perker zajmuje się już pańską sprawą!“
„Jaką sprawą?“ zapytał pan Pickwick. „Kosztami procesu z panią Bardell?“
„Nie, sprawą tego jegomościa, za którego weksel płaciliśmy na pański rachunek po dziesięć szylingów za sto, aby, jak pan wie, wydobyć go z więzienia Fleet-street i wyprawić do Demeraru“.
„A! Pana Jingle!“ zawołał żywo pan Pickwick. „Jakże poszło?“
„Wszystko już ułożone. Nasz ajent w Liwerpoolu pisze, iż niejednokrotnie doznawał uprzejmości od pana, gdyś pan zajmował się jeszcze interesami, i że wyśle pana Jingle do Ameryki, jeżeli pan poleci“.
„Bardzo mię to cieszy“, rzekł pan Pickwick.
„Ale“, dodał pan Lowten, skrobiąc pióro na razie po drugiej stronie, by zrobić nowe nacięcie, „ale ten drugi, cóż to za wrażliwy pan?“
„Jaki drugi?“
„Ten służący, czy przyjaciel... ten... pan wie przecież: Trotter.
„Ba!“ zawołał pan Pickwick, „o tym zawsze myślałem coś wprost przeciwnego“.
„I ja także. Sądziłem z tego tylko, co o nim wiedziałem. Ale to dowodzi tylko, jak łatwo można się mylić. Coby pan powiedział na to, gdyby i Trotter pojechał do Ameryki?“
„Co? Nie chce przyjąć tego, co mu tu daję?“ zawołał pan Pickwick.
„Nie chce. Propozycja pana Perkera, że da mu osiemnaście szylingów tygodniowo, z przyrzeczeniem podwyżki, jeżeli się będzie dobrze sprawował, nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia“, odparł pan Lowten. „Powiada, że musi jechać z tamtym. Namówili więc Perkera, by raz jeszcze napisał, no i wpakowaliśmy go również tam, gdzie, jak powiada pan Perker, ani w przybliżeniu nie będzie mu się powodzić tak dobrze, jak przestępcy w Nowej Walji, gdy staje przed sądem w nowem ubraniu“.
„Co za szaleństwo!“ zawołał pan Pickwick z rozpromienioną twardą. „Co za szaleństwo!“
„To, panie, gorzej niż szaleństwo!“ odrzekł pan Lowten pogardliwie. „To ciężka głupota. Mówi, że to jego jedyny przyjaciel, że całą duszą jest do niego przywiązany, i t. d. Przyjaźń, to piękna rzecz! Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi pod „Ogarkiem“, zwłaszcza przy grogu i gdy każdy płaci za siebie! Ale djabłaby tam chciał się kto poświęcać za innych! Człowiek powinien mieć tylko dwa rodzaje przywią-