Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wyrzucając sobie, iż stała się powodem nieporozumienia między ojcem a synem.
„Moje dziecię“, rzekł z dobrocią pan Pickwick, „tyś tu nic nie winna. Trudno było przewidzieć, iż pan Winkle tak źle odniesie się do małżeństwa swego syna. A jestem pewny“, dodał, wpatrując się w jej piękną twarz, „iż nawet nie przypuszcza, jakiej sobie odmawia radości“.
„Ach! Kochany panie Pickwick, cóż my poczniemy, gdy on nie przestanie się na nas gniewać?“
„Będziemy cierpliwie czekać, aż się opamięta, moje kochane dziecię“, rzekł z zadowoleniem pan Pickwick.
„Ale cóż zrobi Nataniel, gdy ojciec odmówi mu swej pomocy?“
„W takim razie, moja droga, gotów jestem założyć się, iż znajdzie jakiego innego przyjaciela, który mu dopomoże do utorowania sobie drogi w świecie“, odparł filozof.
Znaczenie tej odpowiedzi było dość jasne, by Arabella zrozumiała ją. Rzuciła się więc panu Pickwickowi na szyję, serdecznie go ucałowała i zapłakała jeszcze mocniej.
„No, no, uspokój się pani“, rzekł filozof biorąc ją za obie ręce, „poczekamy jeszcze kilka dni i zobaczymy, czy odpisze, lub czy da Natanielowi jaką inną odpowiedź. Jeżeli nie da żadnej, to mam w głowie tuzin planów, z których każdy zapewni wam szczęście. Uspokój się, moja droga“.
To powiedziawszy, pan Pickwick uścisnął rękę Arabelli i poprosił ją, by przestała płakać, gdyż może tem zmartwić męża. Gdy tylko Arabella, najlepsza w świecie istota, usłyszała to, schowała chustkę; a gdy przyszedł pan Winkle, ukazała mu ten sam jaśniejący uśmiech i te same błyszczące oczy, które na początkach ich znajomości zawładnęły jego sercem.
„Przykre jest położenie tego młodego małżeństwa“, powiedział do siebie pan Pickwick na drugi dzień, ubierając się rano. „Muszę iść do Perkera i zasięgnąć jego rady!“
Ponieważ panu Pickwickowi bardzo się śpieszyło pomówić o tym interesie, jak również załatwić swoje rachunki z poczciwym panem Perkerem, kazał prędko podawać śniadanie i tak szybko wykonał swój zamiar, że jeszcze nie wybiła dziesiąta a już był w biurze.
Brakowała całych dziesięciu minut do tej godziny, a pan Pickwick szedł już po schodach, prowadzących do mieszkania adwokata. Dependenci jeszcze nie nadeszli, więc filozof nasz skracał sobie czas wyglądaniem przez okno.
Zdrowe światło październikowego poranka nawet starym domom nadawało wesoły wygląd: niektóre brudne okna miały wyraz prawie przyjemny, gdy padały na nie pro-