Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

winni skazać pana Pickwicka na odszkodowanie za stracone korzyści w wysokości, jaką uznają za właściwą; ale jeżeli z drugiej strony zdaje się im, że naruszenie przyrzeczenia małżeństwa nie nastąpiło, to powinni uwolnić oskarżonego od wszelkich kosztów. Po tej przemowie przysięgli udali się do osobnego pokoju na naradę, a sędzia do swego gabinetu celem pokrzepienia się baraniemi kotletami i szklanką xeresu.
Upłynął kwadrans niespokojnego oczekiwania. Przysięgli powrócili; wezwano sędziego. Pan Pickwick, poprawiwszy okulary, patrzał na przełożonego przysięgłych z bijącem sercem i powstrzymywanem wzruszeniem.
„Gentlemani“, zapytał mężczyzna w czarnem ubraniu, „czy zgodziliście się na wyrok?“
„Zgodziliśmy się“, odrzekł przewodniczący przysięgłych.
„Czy wyrokujecie na korzyść oskarżycielki, czy też oskarżonego?“
„Na korzyść oskarżycielki“.
„Jaką ustanowiliście wysokość wynagrodzenia?“
„Siedemset pięćdziesiąt funtów sterlingów“.
Pan Pickwick zdjął okulary, starannie je przetarł, włożył do pudełka i wsunął do kieszeni. Następnie, złożywszy równie starannie rękawiczki, przyczem pilnie wpatrywał się w przełożonego przysięgłych, machinalnie poszedł za panem Perkerem.
W sąsiedniej sali pan Perker zatrzymał się, by opłacić taksę sądową. Tu z panem Pickwickiem połączyli się jego przyjaciele i tu także spotkał filozof panów Dodsona i Fogga, zacierających ręce, z oznakami żywego zadowolenia.
„No, panowie!“ rzekł pan Pickwick.
„No, panie“, rzekł pan Dodson za siebie i swego wspólnika.
„Panowie wyobrażacie sobie, iż zagarniecie koszta, czy tak?“
Pan Fogg odpowiedział, iż poczytuje to za bardzo prawdopodobne, a pan Dodson uśmiechnął się, dodawszy, iż zobaczymy.
„Mogę panów zapewnić“, zawołał z gwałtownością pan Pickwick, „iż nie wydobędziecie ze mnie ani jednego pensa, choćbym miał resztę życia przepędzić w więzieniu za długi“.
„Ohoho! Namyśli się pan jeszcze, nim termin nadejdzie!“ rzekł Dodson.
„Chi, chi, chi!“ dodał Fogg, „zobaczymy!“
Niemego z oburzenia pana Pickwicka odprowadzili przyjaciele do powozu zamówionego przez Sama.
Wierny sługa, zamknąwszy drzwiczki, już miał siadać na kozioł, gdy uczuł, że go ktoś trąca w ramię. Odwrócił się i ujrzał przed sobą swego ojca. Twarz starego stangreta