Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

piej zrobię, gdy sam tu przybędę, by się przekonać, jakie pan ma zamiary wobec tej młodej osoby, wpierw, zanim pozwolę użyć Sama do tej sprawy“.
„Zamiary moje są jak najuczciwsze“, odrzekł pan Winkle z wielką siłą.
„Pamiętaj pan“, zaczął znowu pan Pickwick, którego oczy zwilgotniały, „iż spotkaliśmy ją po raz pierwszy u naszego zacnego przyjaciela, pana Wardle. Byłoby to złą odpłatą za doznaną gościnność, gdyby pan lekkomyślnie potraktował jego bliską znajomą. Nigdy nie pozwoliłbym na to, nigdy!“
„Ja też nigdy nie miałem podobnych myśli!“ zawołał z zapałem pan Winkle. „Długo zastanawiałem się nad sobą i czuję, że całe moje szczęście od niej zależy“.
„To się nazywa powiedzieć wszystko krótko i węzłowato!“ dodał pan Weller z przyjemnym uśmiechem.
Pan Winkle, usłyszawszy te słowa, spojrzał nieco surowo, zaś pan Pickwick poprosił swego służącego, by nie kpił z najpiękniejszych uczuć ludzkiej natury. Na co Sam odpowiedział, „że nigdy nie ośmieliłby się, gdyby zdawał sobie z tego sprawę. Ale ponieważ jest tyle uczuć, więc poprostu nie wie, które z nich ma być to najpiękniejsze!“
Pan Winkle opowiedział, co zaszło między nim i krewnym panny Arabelli, panem Benjaminem Allenem. Przyznał się, że celem jego jest zobaczyć się z młodą damą i wyznać jej głębię swoich uczuć. Oznajmił dalej, że jest przekonany — a opiera to przekonanie na tem, co słyszał od Bena Allena — że panienka przebywa gdzieś pobliżu Downs. Oto wszystko, co wiedział lub czego się domyślał w tej materji.
Mając tylko tak niejasne wskazówki, postanowiono wysłać nazajutrz Sama na zwiady. Pan Pickwick zaś i pan Winkle, którzy nie ufali swemu instyktowi odkrywczemu, przejdą się w ciągu dnia po mieście i przypadkiem wpadną do pana Bena Allena, w nadziei, że uda im się coś dowiedzieć o miejscu pobytu młodej damy.
Zgodnie z tem Sam nazajutrz od samego rana puścił się w drogę, bynajmniej nie skonsternowany trudnością swego zadania. Szedł więc z ulicy na ulicę (chcielibyśmy powiedzieć: z pagórka na pagórek ale, niestety, Clifton jest równe, jak stół) i nie spotkał nikogo, ani niczego, co mogłoby rzucić najsłabsze choćby światło na te sprawę. Liczne były rozmowy, które Sam nawiązał z groomami, przeprowadzającymi konie na gościńcach, i z niańkami, bawiącemi dzieci na łąkach, ale ani z początkowych słów, jakie zamieniał, ani z końcowych, nie mógł Sam nic wymiarkować o przedmiocie swoich poszukiwań. Wiele młodych dam mieszka w wielu wielkich i małych domach, a zarówno męska jak żeńska