Strona:Kajetan Sawczuk - Pieśni Kajetana Sawczuka.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie było serc komu rozgrzewać,
A w dusze otuchy dolewać,
Rozbudzić brać moją siermiężną.
Nie było tu komu zaorać
Ugorów, gdzież byli oracze?
Chwast sieli, miast niwy te orać,
Nikt z nędzą się nie chciał uporać —
Hej smutno... i serce me płacze.
Czy szczęście tu kiedy zawita
Do serc tych, tu po pod te strzechy?
Choć ziemia mgłą łez jest pokryta,
Lecz gnuśność dusz starych przeżyta,
I zmyte przeszłości już grzechy.
O niwy zroszone krwią, potem
O jakże ja ulżę wam losu
Mych braci los leży pod płotem
Zmieszany ze łzami i błotem
O jak go uwolnić od ciosu?
Ja pragnę z tej ziemi wyrazu
Wyczytać potrzeby, pragnienia.
I niech czeka ze trwogą natchnienia,
Ja od niej wciąż czekam rozkazu,
By w przepaść się rzucić odrazu
I zmienić warunki istnienia.
Lecz próżno czekałem i czekam, —
Ty martwa, ty chłodna, ty głucha;
Nie słychać wyroczni dla ducha —
W wyraje się tylko zawlekam,
Z bezczynnych dni mrowiem uciekam,
W nieznane odgłosy dla ucha.
Z mych powiek gorąca łza spływa,
Z mych piersi żar bucha pragnienia,
Lecz nic się w mych oczach nie zmienia.
Boleści miecz serce rozrywa.
Hej! na cóż mej duszy porywy
Roznoszę i rzucam na drogę?
I cóż mi, że jestem szczęśliwy?
Dla wszystkich mój duch szczęścia chciwy,
A wszystkich obdzielić nie mogę.
Nie zginą porywy mej duszy,
Popełzną po drogach jak węże,
Przeszkody wszelakie zwyciężę
I pragnień nic moich nie skruszy.