Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


wspólnem ognisku, przy ciepłym familijnym kominku domowem, — mieć rodzinę spadkobierców...
Frontignac.
Co? — spadkobierców? — Nigdy! — Spadki! — i owszem. Gdybym miał familję musiałbym ją do siebie przygarnąć — niemam jednak żadnej — deo gratias!
Jedyny mój krewny, którego znałem, rodzony brat, umarł w Ameryce jest temu coś tak ze 20 lat. Zresztą krewnych wcale nie mam. — A, ożenić się! familja, dzieci! — Bójcie się Boga — Aby koklusz i ospa na pierwszym panie zagościły do mojego domu — później hałas, krzyki, gzy etc.... dopóki chłopcy z kolei nie zechcą mię