Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


tych... skarbów odurzających — które nie jeden mąż dopiero na balu uznaje i podziwia! — Prawda — panie Marcandier?
Marcandier.
Hę? co?
Carbonnel.
Ależ mój drogi — jeżeli kobieta jest rzeczywiście dla ciebie tak cudownym lekarstwem — czumuż się sam wreszcie nie ożenisz?
Antonia.
Prawda! — Czemu się pan nie żenisz panie Frontignac?
Marcandier (n.s.)
Tego tylko brakowało! — Ja wcale nie liczyłem na jego dzieci!