Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIV.


Porządkowanie ubrania. — Szerokość wyspy. — Wycieczka na północ. — Ławy ostryg. — Projekty na przyszłość. — Przejście słońca przez południk. — Oznaczenie miejsca, w którem znajdowała się wyspa Lincolna.


Nazajutrz, dnia 16 kwietnia — w niedzielę wielkanocną koloniści równo ze świtem wyszli z Kominów, aby wyprać bieliznę i wyczyścić odzienie. Inżynier myślał już o zaopatrzeniu kolonji w mydło, skoro tylko będzie miał potrzebne do tego materjały, to jest: tłuszcz lub oliwę, potaż lub sodę. Co do ważnej kwestji odnowienia garderoby, pomyślą o niej we właściwym czasie, gdyż suknie wystarczą im jeszcze na kilka miesięcy. Dalsze ich przedsięwzięcia zależeć będą od położenia wyspy względnie do ziem zamieszkałych, które, jeżeli tylko pogoda sprzyjać im będzie, dziś jeszcze oznaczą.
Postanowili przeznaczyć tę niedzielę na przechadzkę, czyli raczej na zwiedzenie części wyspy między północnym brzegiem jeziora i zatoką Rekina, a jeżeli czasu wystarczy, zamierzali posunąć się aż do północnego wybrzeża, południowego przylądka Szczęki. Mieli zjeść śniadanie na piaszczystych wzgórzach nad brzegiem morza i dopiero wieczorem wrócić do Kominów.
Po ósmej szli już wybrzeżem rzeki; po drugiej stronie, na wysepce Wybawienia, mnóstwo ptaków przechadzało się swobodnie. Były to nurki z gatunków bezlotków, znane z niemiłego krzyku, przypominającego ryk osła. Penkroff patrzył na nie tylko jak na artykuł żywności i z przyjemnością dowiedział się, że mięso ich, choć czarniawe, dość jest smaczne.
Widać było także pełzające po piasku duże ziemnowodne zwierzęta, zapewne foki, które obrały sobie wysepkę na miejsce odpoczynku. Za pokarm nie mogły służyć, gdyż mięso ich, przesiąkłe tłuszczem, ma smak nieznośny. Jednak Cyrus Smith przyglądał im się z uwagą i widać snuł w myśli jakieś zamiary. Nie mówiąc nic o nich, oznajmił towarzyszom, że wkrótce zwiedzą wysepkę.
Wybrzeże, którem szli, zasiane było muszlami, a między niemi znajdowały się tak piękne, że mogłyby się stać ozdobą najpiękniejszych zbiorów.
Lecz użyteczniejsze daleko było odkrycie ławy ostryg, którą przy odpływie morza spostrzegł Nab między skałami, blisko o cztery mile od Kominów.
— Nab nie stracił dnia napróżno — wykrzyknął radośnie Penkroff, patrząc na wskazaną mu ławę.
— Rzeczywiście — odpowiedział reporter — jest to bardzo pożądane odkrycie. Jeżeli, jak utrzymują, każda ostryga wydaje rocznie pięćdziesiąt do sześćdziesięciu tysięcy młodych, to będziemy mieli nigdy niewyczerpane zapasy.