Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakto?
— Tak, unosimy się z naszą tratwą do góry!
Wyciągnąłem rękę, dotknąłem się murów galerji; ręka moja była cała we krwi,
Pędziliśmy w górę z nadzwyczajną szybkością.
— Pochodnia! Pochodnia! — krzyczał profesor.
Jan, nie bez trudności zapalił pochodnię i ta, pomimo uderzeń wichru dała tyle światła, że oświeciła nam całe otoczenie.
— Tak jest, jak sądziłem, odezwał się mój stryj.
Jesteśmy w szerokiej jakby studni, która ma jakieś cztery wiorsty obwodu. Woda wypadła z przepaści, przybiera swój zwykły poziom, a nas unosi wraz z sobą.
— Dokąd?
— Nie wiem dokładnie, ale trzeba być gotowym na wszystko. Pędzimy z szybkością dwóch i pół mili na godzinę.
— Tak! możemy być jednak rozbici przy wyjściu z tej studni!
— Axelu, — odezwał się na to profesor — sytuacja jest niemal rozpaczliwa, ale są widoki ocalenia.
Jeśli każdej chwili możemy zginąć, rów-