Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czemżeż ją rozbijemy?
— Prochem! podminujmy ją, aż wyskoczy i umożliwi nam przejście.
— Prochem?
— Tak, prochem. Idzie tu tylko o rozsadzenie części skały.
— Janie, do roboty! wykrzyknął profesor. Islandczyk poszedł do tratwy po drąg, którym postanowił wyżłobić otwór do miny. Nie mała była to robota.
Należało zrobić duży otwór w środku, aby można było wpakować weń pięćdziesiąt funtów bawełny strzelniczej, której siła jest cztery razy większa od prochu armatniego.
Byłem ogromnie podniecony. Podczas, gdy Jan pracował, pomagałem stryjowi w przygotowaniu miny.
Po godzinie pracę skończono. Była już północ.
Jedna iskierka wystarczyłaby wówczas do wybuchu,
— Poczekamy do jutra, — rzekł profesor.
Musiałem więc jeszcze czekać całe sześć godzin,