Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To być może. Ale, jeśli zwierzęta przedpotopowe żyły w tych podziemnych stronach, któż może wątpić, czy które z tych stworzeń nie błąka się jeszcze pośród ciemnych lasów, albo między urwistemi skałami?
Na myśl tę spojrzałem w różne strony, ale na brzegach nie pokazało się ani jedno żyjące zwierzę.
Byłem już nieco zmęczony. Usiadłem więc na wykuszu skały, a u stóp moich płynęły fale, uderzając z łoskotem o brzeg. Spojrzałem w dal. W głębi ukazał się moim oczom jakby mały port.
Jego spokojne wody zdawały się spać pod osłoną wiatru.
Statek i parę łodzi z łatwością mogły się tu schronić.
Miałem wrażenie, że lada chwila zajedzie jaki parowiec, lecz oczekiwałem tego napróżno.
Iluzja ta wkrótce prysła. Byliśmy tu jedynemi żyjącemi stworzeniami...
Przyglądałem się w milczeniu morzu, rozmyślając nad tem, gdzie jest jego kres i czy będziemy mogli kiedykolwiek dopłynąć do jego przeciwnych brzegów.
Co do mego stryja, to nie wątpił on zupełnie o możliwości dotarcia do brzegów przeciwnych.