Pomimo wysiłku, nie mogłem nic zobaczyć. Wzrok mój, przyzwyczajony do ciemności, zamykał się przed światłem.
Kiedy zdołałem już otworzyć oczy, stanąłem, bardziej olśniony zachwytem, niż zdziwiony.
— Morze, wykrzyknąłem.
— Tak, — odpowiedział mi stryj, — morze Lidenbrocka. I mam nadzieję, że żaden żeglarz nie odmówi mi zaszczytu odkrycia tej wody i prawa nazwania go mojem nazwiskiem.
Obszerna płaszczyzna wody, zaczątek jakiegoś jeziora czy oceanu, rozciągała się przed naszym wzrokiem.
Fale uderzały o brzeg z łagodnym szumem, ukazując poprzez swe przezrocze śliczny, złoty piasek.
Lekka piana unosiła się na powierzchni. Był to prawdziwy ocean z konturami brzegów kapryśnych, ale pustynny, o straszliwie dzikim wyglądzie.
Jeśliby mój wzrok mógł dosięgnąć najdalszych krańców tego morza, wszędzie wi-