Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kami po gruncie. Jakżeż ta skała zdawała mi się być suchą!
Ale w jakiż sposób zgubiłem bieg strumyka, skoro nie było go tutaj.
Zrozumiałem teraz powód tej straszliwej ciszy, kiedy nasłuchiwałem ostatnim razem, czy nie odzywa się który z mych towarzyszy.
A więc, znaczy się, że kroczyłem nie tą drogą, którą szedłem ze stryjem i Janem i widocznie nie znajdowałem się w tej części galerji, w której ich pozostawiłem.
Widocznie, gdym szedł naprzód, skierowałem się na jakąś prostą drogę, gdy tymczasem Jan innym zboczem zeszedł na dół, do większych głębin.
Jak wracać? Śladów nie było. Również noga moja nie pozostawiała żadnych śladów na suchym granicie. Łamałem sobie głowę nad wynalezieniem środka ratunku.
Moja sytuacja wyrazić się mogła jednem jedynem słowem: Zgubiony!
Tak, zgubiony w tej niezmierzonej głębokości. Trzydzieści mil skorupy ciążyły na mych ramionach straszliwym ciężarem.
Czułem się złamany.
Chciałem skierować swe myśli ku rzeczom, które zostawiłem na ziemi.
A więc stawiałem sobie przed oczyma Hamburg, dom nasz ukochany, moją biedną