Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale rzecz to była bardzo trudna. Parzyliśmy sobie ręce napróżno. Prąd wody był bardzo silny i nasze usiłowania były bezowocne.
— Widać, że źródła tej wody leżą bardzo wysoko, siła bowiem ciśnienia jest ogromna. Ale przychodzi mi pewna myśl do głowy...
— Jaka?
— Pocóż mamy zatykać ten otwór?
Byłem zakłopotany, Nie wiedziałem, co na to odrzec.
— Kiedy nasze naczynia będą próżne, będziemy pewni, że je napełnimy?
— Naturalnie.
— A więc dajmy płynąć tej wodzie! Będzie płynęła naturalną drogą i orzeźwi tych, którzy będą jej potrzebowali.
— Doskonale pomyślane! — zawołałem, — ale trzeba już nam iść w drogę!
— Ach! chcesz już iść, chłopcze? — odpowiedział z uśmiechem stryj.
— Lepiej jeszcze, bo już idę.
— Chwilkę cierpliwości! Najpierw wypocznijmy kilka godzin.
Zapomniałem z wielkiej radości, że już noc. Wskazał mi to chronometr. Wkrótce zasnęliśmy snem głębokim.