Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem, że wyprawa ta okaże się szaleństwem i że skończy się naszą śmiercią?
Jeszcze i ten nieszczęsny przewodnik! A pozostawił przecie żonę i troje dzieci... takich małych, niedołężnych dzieci. Stryj dziwactwem swem przyczyni się do osierocenia biednej rodziny Jana! Cóż za lekkomyślność!
Zatopieni w ponurych myślach szliśmy w milczeniu.
Podtrzymywała nas tylko odwaga przewodnika.
Droga nie wznosiła się już tak widocznie, jak przedtem, zdawała się nawet opuszczać na dół. Ale i to nie świadczyło o blizkiem wydobyciu się z labiryntu.
Światło elektryczne oblewało blaskiem ściany galerji, chwilami zdawało się nam, że znajdujemy się w jakimś zaczarowanym kryształowym pałacu.
Wspaniałe podstawy marmurów stroiły mury, jedne koloru szarego z białemi pasami, był to tak zwany agat, inne koloru żółtego z czerwonemi pręgami, dalej ciemno popielatego koloru.
Większość marmurów nosiła na sobie rysunki zwierząt pierwotnych,
Wizerunki ryb t. z. ganoidów i sauropteris zdobiły ściany.