w Stapi. Myślałem, gdyż nie można działać lekkomyślnie.
— O, tak! — odrzekłem z mocą.
— Od sześciuset lat Sneffels milczy, ale może przemówić.
Ale wybuchy poprzedzane są zawsze zjawiskami znanemi.
Badałem tutejszych mieszkańców, badałem grunt i nic nie zapowiada wybuchu.
Mówię ci, Axelu, bądź spokojny!
Gdy w dalszym ciągu powątpiewałem, wziął mnie stryj za rękę i poprowadził na grunt koło wulkanu.
Ujrzałem, jakby płomyki wychodzące z głębi ziemi.
Wychodziły one wraz z parą z głębi źródeł gorących.
Wytłomaczył mi wtedy stryj, że, o ileby wulkan miał wybuchnąć, nie byłoby tych płomyków, gdyż skoncentrowałyby się wszystkie we wnętrzu wulkanu.
Tak jest zawsze, tak byłoby i teraz.
— Ależ... — wyjęczałem.
— Cicho bądź! Gdy nauka przemawia, milczeć wypada.
Wróciłem do chaty ze spuszczoną głową. Stryj zwyciężył mnie naukowemi wywodami. Miałem teraz jeszcze słabą nadzieję, że, gdy zejdziemy do głębi krateru, niepodobieństwem
Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/079
Ta strona została przepisana.