Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na ta olbrzymka zacznie nas obcałowywać po kolei, ale na szczęście nie zrobiła tego, a nawet z niezbyt wielką uprzejmością wprowadziła nas do swego domu.
Pokój gościnny był ciemny, brudny, ale trzeba było i tem się zadowolnić.
Rektor też nie uważał za potrzebne być dla gości uprzejmym. Nie okazywał nam bynajmniej grzeczności i nawet do nas nie zbliżał się.
Stryj mój zaraz zrozumiał, z kim ma do czynienia.
Zamiast uczonego i inteligentnego człowieka, jakim winien być rektor, zastał człowieka nieokrzesanego i niemiłego w obejściu.
Postanowił przeto jaknajprędzej opuścić ten niegościnny dom i poprowadzić swoją wyprawę naukową.
Przygotowania do wyprawy rozpoczęły się na drugi dzień po przybyciu do miasteczka. Wówczas to stryj oznajmił naszemu przewodnikowi, że postanowił zbadać środek wulkanu do ostatecznych granic.
Przewodnik kiwnął głową na znak zgody. Nie sprawiało mu żadnej różnicy, iść po powierzchni, czy też w głębi ziemi.
Co do mnie, to zajęty wciąż jazdą, zapomniałem o tem, co będzie, gdy dojedziemy