Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Okazało się, że był to zwykły urzędnik z magistratu, gubernator wyspy, pan baron Trampe. Profesor poznał zaraz, że z nim to miał poleconą rozmowę.
Oddał mu list polecający i rozmawiał chwilę, poczem gubernator oddał się zupełnie do dyspozycji profesora Lidenbrocka.
Podobnie serdeczne przyjęcie spotkało mego stryja u mera, pana Finsen, również wystrojonego po wojskowemu.
Co się tyczy episkopatu, to nie mogliśmy się osobiście przedstawić.
Bardzo życzliwie witany był profesor Lidenbrock przez profesora Fridrickssona, naturalistę, wykładającego w szkołach w Reykjawiku.
Skromny ten uczony rozmawiał tylko po islandzku i po łacinie: przemówił do mnie w języku Horacego i w ten sposób mogliśmy się doskonale porozumiewać.
Był to jedyny człowiek, z którym mogłem tutaj rozmawiać.
Z trzech pokojów, które posiadał, dał nam dwa do dyspozycji i wkrótce wprowadziliśmy się tam ze swemi bagażami, których ilość w podziw wprawiła mieszkańców Reykjawiku.
— A więc, Axelu, — odezwał się stryj do mnie, — co najtrudniejsze, to już zrobione...
— Jakto, najtrudniejsze? — wykrzyknąłem.