trzeba się do patrzenia w przepaść przyzwyczajać!
Otworzyłem oczy. Spostrzegłem spłaszczone domki, niektóre jakby nadszarpane, pośród tumanów dymu.
Nad mą głową przepływały chmury. Zdala widać było wieś zieleniejącą, z drugiej zaś strony widać było oświecone promieniami słońca morze.
Pierwsza lekcja patrzenia w dół trwała całą godzinę.
Kiedy nareszcie pozwolono mi zejść na dół i dotknąć ziemi, byłem, jak nieprzytomny.
— Jutro rozpoczniemy naszą lekcję na nowo, — rzekł profesor.
I rzeczywiście, przez pięć dni nauczyłem się patrzeć w głąb i zrobiłem w tem ćwiczeniu ogromne postępy.
Nadszedł dzień odjazdu. Na dzień przedtem uprzejmy pan Thomson przyniósł nam listy polecające do księcia Trampe, gubernatora Islandji, prócz tego, do mera i do władzy wyższej duchownej.