Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I tak, dziecko to roznieciło we mnie zapał, dodało mi energji.
Byłem zawstydzony.
— Małgosiu — rzekłem, — ciekawym, czy będziesz mówiła tak samo jutro przy spotkaniu?
— Jutro, mój drogi Axelu, będę mówiła tak samo, jak i dzisiaj.
Wzięliśmy się za ręce i poszliśmy razem, w milczeniu.
Noc już była gdyśmy wrócili na Królewską.
Sądziłem, że zastanę w domu spokój, że stryj mój śpi oddawna, tymczasem gwałt, krzyki, cały dom przekupniów...
Stryj mój nakupił sznurów, waliz, koszyków, mnóstwo narzędzi do kopania ziemi, rozbijania skał, mierzenia i t. p. Przywitał mnie naganą, że się wałęsam, kiedy tyle jest roboty przy przygotowaniu do drogi.
Odezwałem się, że do lipca jeszcze daleko, a więc zdążymy napewno.
Wtedy stryj wytłomaczył mi, że chcąc być w lipcu na kraterze, trzeba jechać pojutrze rano, że podróż do Islandji nietylko jest daleka, ale i obfitująca w przeszkody.