Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 222 —

Passepartout czuwał, jak pies pod drzwiami swego pana.
Nazajutrz pan Fogg zawołał go do siebie i w słowach zwięzłych kazał mu przygotować śniadanie dla pani Andy.
Co do niego, to nie zażądał nic ponad filiżankę herbaty i grzankę.
Napróżno pani Anda chciała go skłonić do przyjścia na śniadanie i na obiad. Zajęty był tak porządkowaniem swych interesów, że nie chciał przyjść ani na chwilę.
Wieczorem dopiero poprosił panią Andę o chwilkę rozmowy.
Passepartout nie opuszczał pokoju swego pana, czuwał nad nim, wpatrując się w spokojny wyraz jego twarzy, nie zdradzający niczem burzy w głębi serca szlachetnego człowieka.
Serce Passepartout wezbrane było żalem, sumienie miał niespokojne i pełne wyrzutów.
Oskarżał wciąż siebie, że stał się powodem całego nieszczęścia swego pana.
Tak! gdyby uprzedził go o Fixie, wszystko wzięłoby inny obrót!
Fogg nie pozwoliłby jechać detektywowi razem aż do Liwerpoolu, a wtedy...
Passepartout nie mógł się już powstrzymać.