Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 204 —

Upłynęło kilka godzin. Pogoda była straszliwa, zimno przenikało do głębi.
Fix siedział nieruchomy na ławce. Można było myśleć, że śpi.
Pani Anda niespokojna o nieobecnych, a w szczególności o Fogga i Passepartout, wychodziła co chwila i patrzała w dal. Po paru minutach wracała i znów szła obserwować.
Wieczór nadszedł, oddziałku wciąż nie było widać. Kapitan fortu bardzo był niespokojny, pomimo, że pragnął to ukryć.
Zapadła noc. Śnieg sypał, mróz wzrastał. Najbystrzejsze oko niezdolne było dostrzec niczego w nieprzejrzanej ciemności.
Absolutna cisza panowała wokoło.
Pani Anda tej nocy nie zmrużyła oka ani na chwilę.
Siedziała z sercem ściśniętem, lub też błądziła nad brzegiem łąki.
Wyobraźnia unosiła ją daleko i przedstawiała jej tysiące niebezpieczeństw.
Trudno byłoby opowiedzieć lub opisać cierpienia tej nocy. Kapitan, pełen niepokoju, namyślał się, czyby nie wysłać nowej partji ludzi na pomoc.
Wreszcie skinął ręką na jednego ze swych poruczników.