Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 188 —

Lokomotywa puściła się całym rozmachem, przechylając się, jak skoczek w tańcu, poczem, po drugim dzwonku rozległ się głośny gwizd i całą siłą pary puszczono się na rzekę.
Zdawało się, że pociąg, pędząc po sto mil na godzinę, nie idzie, lecz płynie w powietrzu...
I rzeczywiście pociąg przeszedł most, ale zaledwie znalazł się na przeciwnej stronie most padł w nurty rzeki rozwalony.
Tegoż wieczora pociąg przebywał swą drogę bez żadnego wypadku.
Pan Fogg siedział i grał w wista. Szczęście mu dziś bardzo sprzyjało.
Wciąż wygrywał i wygrywał. W chwili gdy stawiał pika, jakiś głos gruby odezwał się poza plecami Fogga:
— A ja stawiam karo!
Grający odwrócili głowy i spostrzegli Amerykanina, który, spojrzawszy na pana Fogga, wykrzyknął:
— Ach to pan, panie Angliku! Pan chcesz stawiać pika!
— Kto chce, ten stawia! — spokojnie powiedział Fogg, kładąc pika.
— A ja chcę, żeby pan stawiał karo! — zawołał zirytowany Amerykanin.
I uczynił gest, jakby chciał złapać kartę, dodając:
— Pan nie ma pojęcia o grze!