Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 145 —

najętą przez siebie barkę, ale pozwól, że zapłacę ci część wydatku...
— Nie mówmy o tem, — odpowiedział pan Fogg.
— Ale, jeśli ja mogę...
— Nie, panie, — odpowiedział dżentelmen tonem, który nie znosił opozycji — zdarzają się przysługi bez zapłaty.
Fix zamilkł i nie mówiąc już nic do końca dnia, położył się i usnął.
Tymczasem jechano bardzo szybko. John Bunsby miał jaknajlepsze nadzieje. Powtarzał wciąż panu Fogg, że przyjadą do Szangai na czas oznaczony. Cała załoga pracowała z gorliwością, nadzieja nagrody, którą mieli otrzymać, podwajała ich zabiegi. Ale nazajutrz zjawiły się oznaki zbliżającej się burzy.
Marynarz podszedł do pana Fogga i powiedział.
— Czy mogę mówić z panem szczerze?
— Bardzo proszę.
— A więc będziemy mieli silny atak wichru.
— Z północy czy z południa?
— Z południa. Widzi pan. Przygotowuje się tajfun.

Podróż naokoło świata.10