Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 143 —

ciaż by nie wiedzieć jakie były wichry, dotrzemy do celu.
— To zawód pana, nie mój, panie marynarzu, ufam panu zupełnie.
Filip Fogg wyprostowany przyglądał się wciąż morzu. Młoda kobieta, usadowiwszy się na przodzie, poddała się nastrojowi wzruszenia, przyglądając się ogromowi morza, ocienionego przez zmrok.
Ponad jej głową powiewały białe żagle, podobne do skrzydeł ptaków. Zapadła noc. Księżyc w pierwszej kwadrze ukazał się na niebie i bladem światłem oblał niebiosa.
Ale zaraz po ukazaniu się księżyca chmury zaległy niebo i marynarz wydał polecenia co do zabezpieczenia barki na wypadek burzy.
Fix drzemał w pokoju i chwilami myślał o sprycie, z jakim Fogg wykręcił się od posądzenia.
Ta podróż naokoło świata, to wspaniały pomysł złodziejski!
Zaś Fillip Fogg myślał o swym służącym, tak dziwnie zaginionym. Miał jednakże wrażenie, że biedny chłopak w ostatniej chwili wskoczył do Karnatika i odpłynął. To samo myślała i pani Anda, która żałowała bardzo uczciwego Passepartout. Pocieszali się nadzieją, że znajdą go może w Jokohamie.