Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 113 —

Ogrodzenia z krzaków pieprzowych zastępowały ostropłoty wsi europejskich, drzewa muszkatowe o zielonych liściach napełniały powietrze przecudną wonią.
Małpy w gromadach całych, wyprawiały zwinne i pocieszne skoki, a mnóstwo różnobarwnych ptaków przelatywało nad głowami podróżnych, lśniąc pięknem pierzem, jak drogocennemi klejnotami.
Nie brakło tam i tygrysów, co zdawało się bardzo dziwnem, bo wszak można było wytępić je do ostatniego.
Wytłomaczyć to tylko można tem, że krwiożercze te stworzenia przepływały morzem z Malakka.
Przebywszy na wsi parę godzin, Fogg i pani Anda pojechali do miasta, z olbrzymią masą domów niekształtnych i ciężkiej budowy, otoczonych pięknemi ogrodami, w których rosną ananasy, banany i wszystkie najwyborniejsze owoce na świecie.
O godzinie dziesiątej powrócili na parowiec śledzeni wciąż przez postępującego za nimi agenta.
Passepartout oczekiwał ich na pomoście Ranguna.
Dzielny chłopak kupił kilka tuzinów owoców, wielkości jabłek, z wnętrzem białem, powierzchnią bronzowo-czerwoną.

Podróż naokoło świata.8