Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 86 —

Passepartout odpowiadał na wszystko, że cała zasługa należy się panu Fogg, który nie chciał odjeżdżać, dopóki się tragedja nie zakończy.
Dla niego cała przygoda to zabawką i śmiał się wciąż na myśl, że był przez kilka minut, on, ex-cyrkowiec, ex-sierżant, mężem pięknej kobiety, żony zabalsamowanego rajaha!
Co do młodej Indjanki, to nie wiedziała, co się z nią dzieje.
Owinięta w kołdry podróżne, spoczywała, na miękkich kocach, na słoniu.
Tymczasem słoń, prowadzony wprawną ręką Parsa, biegł szybko po ciemnym lesie. W godzinę po opuszczeniu pagody wszedł na obszerną płaszczyznę.
O godzinie siódmej postanowiono odpocząć. Młoda kobieta była wciąż jeszcze odurzona. Przewodnik dał jej wypić parę kropel wody, ale odrętwiałość miała dopiero po jakimś czasie ustąpić.
Brygadjer, który znał skutki, jakie wywiera opium i dym chmielu, nie bał się o życie kobiety i uspokajał co do tego towarzyszy.
Znając obyczaje tutejsze, zwrócił on uwagę Fogga, że jeśli pani Anda zostanie w Indjach, wpadnie napewno znów w ręce ohydnych katów.