Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —

Przeniesiono się na inny punkt obserwacyjny, gdzie ukryci za bukietem drzew mogli widzieć uśpione straże i stos z nieboszczykiem.
Passepartout, ukryty za gałęźmi drzew, coś do siebie mówił, jakby naradzał się sam z sobą, wreszcie mruknął:
— A dlaczegożby nie? Próba to ryzykowna, ale a nuż się uda?
Zbliżył się do stosu, oddzielonego od widzów przez drzewa, i czekał.
Godziny upływały szybko i wkrótce chmury rozjaśniły się i wypłynął na niebo pierwszy brzask. Cienie nocy jednak nie ustąpiły.
Była to złowroga chwila dla ofiary...
Zrobił się ruch w tem kłębowisku ciał ludzkich, zmożonych snem i odurzonych piciem.
Rozległy się uderzenia bębnów. Śpiew i krzyki rozbrzmiewały na miejscu ciszy. Przyszła godzina, w której miała zginąć nieszczęsna ofiara fanatyzmu. Drzwi pagody otwarły się narozcież. Silne światło buchnęło z wnętrza.
Fogg i jego towarzysze mogli ujrzeć wyraźnie jasno oświetloną ofiarę, którą wlekli kapłani.
Była odurzona z powodu opium, a jednak instynkt samozachowawczy pchał ją do ucieczki i chwilami chciała się wydrzeć z rąk katów.
Serce brygadjera biło mocno i w porywie współczucia i chęci ratunku dla tej nie-