Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 78 —

mi towarzyszami wślizgnął się pocichu między trawy.
Niezakłócona cisza panowała wokoło i tylko szmer wietrzyka kołysał chwilami gałęzie drzew.
Wkrótce przewodnik zatrzymał się przed samą pagodą.
Kilka pochodni, wetkniętych w ziemię, oświecało to miejsce. Grunt zajęty był przez śpiących, odurzonych pijaństwem.
Wyglądało to na pole bojowe, usłane martwemi ciałami.
Mężczyźni, kobiety, dzieci, wszystko to spało razem. Niektórzy pijacy wałęsali się jeszcze, kołysząc się na dwie strony. Na przedzie widniała świątynia między masą drzew.
Ale ku wielkiemu zmartwieniu przewodnika, część straży rajaha czuwała przy drzwiach, zaś część przechadzała się z gołemi pałaszami. We wnętrzu czuwali kapłani.
Pars nie szedł już dalej. Widział niemożebność wejścia siłą do świątyni i wyprowadził swych towarzyszy ku tyłowi pagody. Pan Fogg i brygadjer pojęli, że nic się nie da zrobić tu gwałtem.
Zatrzymali się i zaczęli szeptać między sobą.