okrążywszy żółte oczy, łączyły się na czole i ginęły pod gęstym na głowie włosem. Usta, przez które błyszczały świetne zęby, i podbródek kryły się pod pstrokacizną regularnego rysunku, którego zakręty wytworne sięgały piersi szerokich.
Tatuowanie, a jak mówią Nowo-Zelandczycy „moko”, jest oznaką wysokiej u nich godności; ten tylko dostępuje tego zaszczytnego odznaczenia, kto dzielnie walczył w kilku utarczkach. Niewolnicy i pospólstwo nie mogą ubiegać się o tę ozdobę. Sławni wodzowie rozpoznają się po delikatności, wyrazistości i rodzaju rysunku, wyobrażającego często postać jakiego zwierzęcia. Niektórzy z nich podlegają do pięciu razy tym bolesnym operacjom, a im kto sławniejszy, tem więcej ma na sobie takich obrazków.
Ciekawe szczegóły o tym zwyczaju skreślił Dumont d'Urville i słuszną zrobił uwagę, że „moko” zastępuje u dzikich herby, któremi tak się szczycą niektóre próżne rodziny w Europie. Jest jednak pewna różnica pomiędzy temi oznakami godności, a mianowicie, że herby Europejczyków są tylko zwykle dowodem zasługi indywidualnej tego, który pierwszy zdołał herb taki otrzymać, bez żadnego dowodu zasługi ze strony następców, gdy tymczasem herby osobiste Zelandczyków dowodzą najwidoczniej, że, aby mieć prawo noszenia ich, trzeba dowieść nadzwyczajnej odwagi osobistej.
Zresztą moko Maorysów, niezależnie od szacunku, jakiego doznaje, ma jeszcze tę niezaprzeczoną korzyść, że pogrubia skórę, co ją chroni od wpływu pór roku i ustawicznych ukąszeń owadów jadowitych.
Co do wodza, kierującego łodzią, nie można było wątpić o znaczeniu okrywających go rysunków. Ostro zakończona kość żaglościga (albatros)[1], jakiej używają operatorowie do tatuowania, po raz już piąty głęboko poryła jego twarz, a i z całego wzięcia się jego było widać to piąte jego wydanie.
Okryty obszernym płaszczem z phormium[2], obszytym skórami psiemi, przepasany był skrwawioną w ostatnich walkach chustą; u uszu wisiały mu kolczyki z zielonego jaspisu, a na szyi drgały sznury z „punamus”, kamieni świętych, którym zabobonni Zelandczycy przypisują różne własności. Przy nim leżała strzelba z fabryki angielskiej i „patupatu”, rodzaj siekiery długości osiemnastu cali, o dwu ostrzach szmaragdowego koloru.
Obok niego dziewięciu zbrojnych wojowników niższej rangi, o dzikim wyrazie twarzy, niektórzy ranni, siedzieli nieruchomo, owinięci w płaszcze z phormium; u nóg ich leżały trzy psy groźnej postaci. Ośmiu wioślarzy, siedzących na przodzie, wyglądało na służbę lub niewolników dowódcy. A dzielnie wiosłowali! To też łódź płynęła wgórę prądu Waikato, zresztą słabego, z szybkością niezmierną.