Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Walkitaa naczelnik Enaraco napadł i obrabował bryg angielski Haves z Sydney, a banda jego ludożerców zabiła kilku majtków, a zwłoki ich ugotowała i pożarła.

Taki to jest kraj ta Nowa Zelandja, do której brzegów zdążał statek Macquarie z bezmyślną załogą, dowodzoną przez pijaka.




LII.

SKAŁY.


Mozolna przeprawa zaczęła być przewlekłą; dnia 2-go lutego, w sześć dni po odjeżdzie[1], nie widziano jeszcze ze statku wybrzeża Aucklandu. Wiatr jednak był dobry, południowo-zachodni, ale mu prądy przeszkadzały — bryg więc ledwie się posuwał. Morze było niespokojne; źle naciągnięte liny nie utrzymywały masztów, któremi wstrząsało każde przechylenie statku. Ciężki jego korpus z trudnością się wydobywał na wierzch bałwanów i trzeszczał za każdem ich uderzeniem, którego nie umiał uniknąć. Szczęściem, że się dowódcy nie śpieszyło i nie walczył żaglami — boby całe omasztowanie zwaliło się niewątpliwie. Mógł się więc John Mangles spodziewać, że ta licha budowa dowlecze się do portu bez przypadku; przykro mu tylko było, że jego towarzystwo taką znosić musiało niewygodę na tym brygu.
Przecież ani lady Helena, ani Marja Grant nie narzekały, choć ciągły deszcz zmuszał je do siedzenia w baraku — a tam nie było wygodnie, z powodu braku powietrza i wstrząśnień. To też wychodziły niekiedy na pokład mimo deszczu, dopóki ulewa nie zmuszała ich do odwrotu w za ciasne schronienie, dobre może na towary, ale nie dla podróżnych, a szczególniej podróżniczek.
Towarzysze starali się je rozerwać. Paganel usiłował skrócić czas przez swe opowiadania, ale mu się nic wiodło. Bo istotnie umysły, skołatane myślą powrotu z bezowocnej wyprawy, nie mogły zajmować się opowiadaniem o szczegółach geograficznych, tyczących się pamp argentyńskich albo Australji, ani spostrzeżeniami nad Nową Zelandją. Do tego nieznanego sobie kraju, pełnego smutnego rozgłosu, podążano bez zapału, nie dobrowolnie, lecz pod naciskiem losu.

Najgorsze było położenie Glenarvana. Mało się pokazywał w baraku, nie mógł wytrzymać na miejscu. Jego temperament nerwowy, gorączkowy, nie zdołał się zamknąć między czterema ścianami. Przesiadywał na pokładzie dzień i noc, nic zważając na deszcz i uderzenia fal — to oparty o co, to przechadzając się niespokojnie. Wzrok

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – odjeździe.