Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powstał tedy i podszedł ku lasowi, lecz zdziwił się ogromnie, widząc, że to było zjawisko zupełnie naturalne; ogromna przestrzeń, zarośnięta grzybami, wydawała z siebie to światło fosforyczne; świetlne pryszcze tych roślin skrytopłciowych z dość znacznem natężeniem błyszczały wśród ciemności[1].
Niesamolubny major chciał już obudzić Paganela, aby na własne oczy stwierdził to zjawisko, gdy niespodzianie nowy go zatrzymał wypadek.
Blask fosforyczny oświecał las na przestrzeni półmilowej, i majorowi zdawało się, że widzi szybko przesuwające się cienie na oświetlonym skraju lasu. Czyżby go wzrok mylił? Byłożby to proste przywidzenie, skutek sennego rozmarzenia?
Mac Nabbs położył się na ziemi i po ścisłem a cierpliwem zbadaniu spostrzegł wyraźnie kilku ludzi, którzy, nachylając się często, wyraźnie na ziemi szukali świeżych jeszcze śladów.
Trzeba się było dowiedzieć, czego chcieli ci ludzie!
Major nie wahał się, co ma zrobić; nie budząc swych towarzyszów, ruszył, pełzając na brzuchu, jak dziki mieszkaniec stepów, i zniknął śród wysokich traw.





XLV.

NIESPODZIEWANE ZAJŚCIE.


Była to noc okropna. O drugiej godzinie z rana zaczął padać deszcz ulewny, który trwał aż do dnia. Namiot okazał się już schronieniem niedostatecznem; Glenarvan i jego towarzysze szukali go na wozie. Nikt nie spał; noc cała przeszła na rozmowie o tem i owem. Tylko major, którego krótkiej nieobecności nikt nie dostrzegł, słuchał i nic nie mówił. Straszna ulewa nie ustawała, obawiano się, aby nie spowodowała wylewu rzeki Snowy, coby znowu zaszkodziło wozowi, zagrzęzłemu w nadbrzeżnym gruncie błotnistym. To też Mulrady, Ayrton i John Mangles chodzili oglądać kilkakrotnie stan wody na rzece i wracali przemoczeni do nitki.

Nareszcie nadszedł dzień. Deszcz ustał wprawdzie, ale promienie słoneczne nie mogły się jeszcze przedrzeć przez gęsto zaciągnięte chmury. Szerokie kałuże wody żółtawej, mętnej i cuchnącej, rozlewały się po gruncie. Ciepłe wyziewy wydobywały się z ziemi, wodą przesiąkniętej, i nasycały atmosferę niezdrową wilgocią.

  1. Drumond już obserwował to zjawisko w Australji i także na grzybach, które, jak się zdaje, należą do rodziny Agaricus olearicus.