Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dobrze! — odpowiedział John drżącym od wzruszenia głosem.
Duncan był już bardzo blisko ławicy, którą przebyłby niezawodnie, bo woda była dość głęboka, gdyby silne wzburzenie fal; wznoszących gwałtownie statek a potem usuwających się z pod niego, pozwoliło na to.
W tej chwili Johnowi przyszła jeszcze jedna myśl do głowy.
— Olej! — zawołał — lejże olej co prędzej.
Osada zrozumiała odrazu znaczenie tych słów. Chodziło o użycie środka, który udaje się czasami: można uspokoić wściekłość nawałnicy, pokrywając powierzchnię bałwanów warstwą płynu tłustego, powstrzymującą burzliwość fal. Skutek jest zawsze niezawodny, choć trwa krótko. Zazwyczaj morze w tem miejscu tem gwałtowniej potem, szaleje i biada statkowi, któryby w tej chwili wypłynął na rozhukane fale.
Osada, której siły wzmagało grożące niebezpieczeństwo, prawie w mgnieniu oka wytoczyła na pomost baryłki z zapasem oleju i rąbiąc je siekierami, wylewała zbawczy płyn na wodę.
— Dobrze idzie! — zawołał John, wypatrując chwili dogodnej...

Nie upłynęło dwudziestu sekund, a już Duncan znalazł się na wodach znacznie spokojniejszych i poza zgubnemi ławicami piaszczystemi. Ocean tymczasem rzucał się z tamtej strony ławic z wściekłością nieopisaną.




XXXII.

PRZYLĄDEK BERNOUILLI.


John Mangles naprzód pomyślał o tem, aby swój statek dobrze umocować i zabezpieczyć na dwóch kotwicach; tem łatwiej to się udało, że grunt był twardy, a więc bardzo do tego przyjazny. Duncan, po tylu godzinach groźnych, znalazł się nareszcie w pewnego rodzaju małym porcie naturalnym, osłoniętym od wiatrów morskich przez wysoki, okrągły przylądek.
— Dziękuję ci, John! — rzekł lord Glenarvan, ściskając rękę młodego kapitana.
A John uważał się za wspaniale wynagrodzonego temi wyrazami. Glenarvan nie wydał się poprzednio ze swym niepokojem i ani lady Helena, ani Marja Grant, ani Robert nawet nie domyślali się całej grozy niebezpieczeństwa tylko co minionego.
Pozostawało do wyjaśnienia, do jakiego punktu wybrzeża Duncana zapędziła ta straszna burza, jak powróci do swego równoleżnika