Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Później — ciągnął dalej major — gdy Paganel, zrządzeniem opatrznościowego jakiegoś roztargnienia, wszedł na pokład naszego statku, pokazaliśmy mu dokumenty i zgodził się wraz z nami na czynienie poszukiwań na wybrzeżu amerykańskiem.
— Przyznaję to — odpowiedział geograf.
— A jednakże omyliliśmy się — dodał major.
— Omyliliśmy się — powtórzył Paganel — to prawda, kochany Mac Nabbs; ale pomnij, że błądzić jest rzeczą ludzką, a szalonym jest ten tylko, kto trwa w błędzie.
— Poczekaj, Paganelu — odpowiedział major — nie zapalaj się. Nie obstaję bynajmniej za dalszem poszukiwaniem w Ameryce.
— Więc czegóż żądasz? — wtrącił Glenarvan.
— Wyznania, nic więcej jak uroczystego wyznania, że wierzymy, iż okręt Britanja rozbił się przy brzegach Australji, jak wierzyliśmy, że się to stało przy brzegach Ameryki.
— Zeznajemy to chętnie — odpowiedział Paganel.
— Trzymam cię za słowo, kochany przyjacielu, i notuję ten fakt, który kiedyś przypomnę twej wyobraźni, tak skłonnej do dawania wiary najsprzeczniejszym nawet przypuszczeniom. Kto wie, czy po Australji nie wypadnie nam gdzie indziej zwrócić naszych poszukiwań.
Glenarvan i Paganel spojrzeli jeden na drugiego, uderzyła ich bowiem słuszność uwag majora.
— Pragnę więc — mówił Mac Nabbs — aby raz jeszcze dobrze zastanowić się, zanim puścimy się do Australji. Mamy przed sobą i dokumenty i mapy. Zbadajmy kolejno wszystkie punkty, przez które przechodzi trzydziesty siódmy równoleżnik, i zobaczmy, czy nie nastręczy się inny jeszcze punkt jaki, wskazany dokładnie w dokumencie.
— Nic łatwiejszego — powiedział Paganel — tem więcej, że pod tą szerokością niewiele krajów znajdziemy.
— Zobaczymy — rzekł major, biorąc do rąk mapę, opracowaną według rzutu Mercatora, a przedstawiająca całą kulę ziemską. Mapę rozłożono na stoliku przed lady Heleną, tak, że wszyscy mogli, stojąc wokoło, widzieć, co Paganel na niej pokaże.
— Otóż, jak wam już mówiłem — wykładał geograf — przerznąwszy Amerykę Południową, trzydziesty siódmy stopień szerokości przechodzi dalej przez wyspy Tristan d'Acunha, których, jak sądzę, żaden z wyrazów dokumentu tyczyć się nie może.
Przejrzano skrupulatnie dokumenty i uznano, że Paganel ma słuszność zupełną co do wysp Tristan d'Acunha.
— Idźmy dalej — ciągnął geograf. — Opuściwszy Atlantyk, płyniemy o dwa stopnie poniżej przylądka Dobrej Nadziei i spotykamy ocean Indyjski. Na tej drodze znajduje się jedyna gromada wysp Amsterdam, których także nie tyczy się najmniejsza wzmianka