Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ani Kalfukury.
— A Yanchetr?
— Yanchetra też niema.
Przy tej odpowiedzi zwrócił się do Thalcave'a, który skinął głową na znak potwierdzenia. W samej rzeczy Thalcave czy nie wiedział, czy zapomniał o wojnie domowej, dziesiątkującej obie części rzeczypospolitej, dopóki się w nią nie wdała Brazylja. Indjanie chętnie podtrzymują te walki wewnętrzne, w których zyskać tylko mogą na rabunku, a sierżant nie mylił się, podając za powód opuszczenia pampy wojnę domową, prowadzoną podówczas w północnych prowincjach argentyńskich.
Wypadek ten niszczył wszystkie zamiary Glenarvana. Jeżeli Harry Grant był niewolnikiem kacyków, to w takim razie zapędzony jest przez nich obecnie aż do granic północnych. Gdzież go więc tedy i w jaki sposób szukać? Czyż wypadało próbować poszukiwań niebezpiecznych i prawie bezpożytecznych, zapędzając się do północnych krańców pampy? Przedsięwzięcie to było zbyt ważne, aby je można bez głębokiej rozpoczynać rozwagi.
Gdy tak strapieni podróżni spoglądali po sobie w milczeniu, major tymczasem wypytywał sierżanta, czy nie słyszał o Europejczykach w niewoli u kacyków pampy.
Manuel zastanowił się chwilę, jakby sobie coś przypominał, a wkońcu rzekł:
— Tak, tak! Słyszałem! — rzekł wreszcie.
— Ach! — zawołał radośnie Glenarvan, któremu zabłysł nowy promyk nadziei.
Paganel, Mac Nabbs, Robert i lord Edward otoczyli sierżanta.
— Mów na Boga, mów prędzej — wołali, pożerając go wzrokiem.
— Już będzie temu lat kilka — odpowiedział Manuel — tak, tak... niewolnicy Europejczykowie... alem ich nigdy nie widział...
— Kilka lat — przerwał Glenarvan — mylisz się pan... Wiemy przecież, kiedy się rozbiła Britannia, okręt, na którym płynęli... Było to w czerwcu 1862 roku; niema więc jeszcze i dwu lat.
— Och, więcej milordzie.
— To być nie może! — zawołał Paganel.
— Upewniam was, że więcej! Było to przy urodzeniu się Pepe... mówiono o dwu ludziach.
— Nie, o trzech! — odezwał się Glenarvan.
— Dwu, powtarzam — odrzekł sierżant z naciskiem.
— Dwu! — szeptał Glenarvan zdziwiony — mówiono o dwu Anglikach?
— Bynajmniej — upierał się sierżant. — Któż tu mówi o Anglikach? Tam był jeden Francuz i jeden Włoch.
— Tego Włocha Pojusze zamordowali! — wtrącił Paganel.