Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pienne, o wyglądzie ponurym, pomieszane z kamieniami, które przez czas i powietrze stwardniały na cement. Nędzne chaty w rodzaju tych, które zowią „bourrochsami” spoczywały wśród owczarni porujnowanych. Nie można było orzec, czy je zamieszkiwały istoty ludzkie, czy dzikie zwierzęta. Kilkoro dzieci, o włosach wypłowiałych pod gołem niebem, patrzało na powozy, wytrzeszczając wielkie oczy.
— Otóż to właśnie kraina, którą można nazwać specjalnie ojczyzną Rob Roy’a. Tutaj to dzielny Nichol Jarvie, godny syn swego ojca, został schwytany przez żołnierzy hrabiego Lennorx. W tem to właśnie miejscu został uwieszony za połę swych spodni, zrobionych na szczęście z dobrego sukna szkockiego, nie zaś z lekkiego kamlociku francuskiego! Niedaleko źródeł Forth’u, zasilanych strumieniami Ben Lomondu, widać jeszcze przejście, które przeskoczył nasz bohater, uciekając przed żołnierzami księcia Montrose. Ach! gdyby był znał wówczas nasze głębokie schronienia w kopalni, dopiero by się śmiał z wszelkich poszukiwań.
— Jak widzicie, moi przyjaciele, i kroku zrobić nie można w krainie cudownej pod tylu względami, żeby nie spotkać się z temi wspomnieniami przeszłości, które natchnęły Walter