Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rze chęć się rzucić. Czyż nie to samo odczuwasz Nello?
— W istocie, panie Starr — odrzekło dziewczę. — Zdaje mi się, że dostaję zawrotu głowy.
— Przyzwyczaisz się do tego Nello — rzekł Henryk. Przyzwyczaisz się do ogromu świata zewnętrznego i wtedy może zapomnisz o naszej posępnej kopalni!
— Nigdy, Henryku — zawołała Nella.
— I zakryła oczy rękoma, jakby chciała odświeżyć w pamięci wspomnienie tego wszystkiego, co opuściła.
Wśród domów, uśpionego miasta, James Starr i jego towarzysze przeszli Leith-Walk. Obeszli Kalton-Hill, gdzie się wśród zmroku wznosiły gmachy obserwatorjum i pomnik Nelsona. Poszli ulicą Regenta, przebyli most i, zboczywszy nieco z drogi, doszli do końca ulicy Kanongate.
W mieście nie było widać jeszcze najmniejszego ruchu. Druga wybiła na dzwonicy gotyckiej kościoła Kanongate-Church. W tem miejscu Nella się zatrzymała.
— Cóż to za zbita masa? — zapytała, wskazując na gmach, wznoszący się w głębi małego placu.
— Ta masa Nello — odrzekł James Starr — to pałac władców szkockich, Holyrood, gdzie