Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Henryk mógł mieć słuszność. Jeżeli tajemniczy mieszkańcy opuścili kopalnię, lub jeżeli pomarli, dlaczegóżby Nella z tego jeszcze tajemnicę robiła.
Jednakże James Starr koniecznie chciał dojść prawdy. Przeczuwał, że losy nowej kopalni od tego zależą.
Przedsięwzięto znowu wszelkie środki ostrożności. Władza została uprzedzoną. Ajenci zajęli pokryjomu ruiny zamku Dundonald. Henryk sam ukrywał się przez kilka nocy wśród krzaków pokrywających pagórek. Próżna praca. Nic nie odkryto. Żadna istota żywa nie pojawiła się przy otworze.
Zdecydowano się przeto na jedno, a mianowicie, że złoczyńcy musieli ostatecznie opuścić nową Aberfoyle, i że Nellę musieli uważać za umarłą w tym szybie, gdzie ją porzucili.
Przed poszukiwaniami, kopalnia mogła im służyć za schronienie bezpieczne, ukryte przed okiem ludzkiem.
Ale odtąd okoliczności się zmieniły. Schronienie stawało się niebezpiecznem. Można się więc było spodziewać, że na przyszłość nie groziło żadne niebezpieczeństwo.
James Starr jednakże uspokojnym nie był. Henryk również mawiał często do siebie: