Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jednakże, natura tak szczodra zwykle, nie zatopiła dosyć lasów, ażeby ich eksploatacja trwać mogła lat tysiące. Węgiel wyczerpie się kiedyś, jest to rzecz pewna. Świat maszyn zostanie skazany na świętowanie bezterminowe w świecie całym, jeżeli jaki nowy materjał opałowy nie zostanie wynalezionym do zastąpienia węgla. Przyjdzie czas, że już nie będzie pokładów węgla, chyba te, które leżą pod wiecznemi lodami w Grenlandji, okolicy morza Baffinskiego i których wydobycie jest prawie niepodobieństwem. Taki czeka los w przyszłości cały świat przemysłowy. Baseny węgla w Ameryce tak nadzwyczajnie bogate jeszcze, nad jeziorem Słonem, w Oregon, w Kalifornji, przestaną kiedyś istnieć. Tak samo będzie z pokładami gór Alleghani, w Pensylwanji, Wirginji, Illinois, Indianie i Missouri. Chociaż pokłady węgla w Północnej Ameryce są dziesięć razy większe od wszystkich pokładów świata całego, to jednak sto wieków nie upłynie a potwór o miljonowej paszczy, przemysł, poźre ostatni kawałek węgla na całej kuli ziemskiej.
W starym świecie brak się da prędzej uczuć niż w nowym. Istnieją wprawdzie pokłady węgla kamiennego w Abisynji, w Natalu, Zambezie, Mozambiku, na Madagaskarze, ale eksploatacja ich regularna przedstawia największe trudności.